niedziela, 24 września 2017

5 - Dla Ciebie wszystko

Sebastian zaparkował pod komendą, ale nie wyszedł z auta. W zamyśleniu spoglądał na drzwi swojego miejsca pracy zastanawiając się, jak teraz będzie wyglądać jego życie. Aleks był nie tylko jego partnerem, ale przede wszystkim przyjacielem. Mógł poradzić się go w każdej sytuacji i mieć pewność, że nie zostanie sam w przypadku jakichkolwiek problemów. Przez kilka lat był mu bliższy niż wszyscy ludzie, których spotkał w swoim życiu. Jak poradzi sobie bez niego? Jak będzie pracował z kimś nowym? Wiedział, że już dziś dostanie nowego partnera, ale nie mógł się z tym pogodzić. Nikt nie zastąpi Aleksa, nikt nie będzie taki dobry, jak on był. Poza tym nie chciał pracować z kimś obcym. Dobrze pracowało mu się w samotności. Ale przecież nikt nie pytał go o zdanie! Szef sam zdecydował zarówno o jego urlopie, jak i o dalszej pracy na komendzie. Sebastian zdawał sobie sprawę, że we dwóch jest łatwiej i wydajniej, ale nie chciał znowu się do kogoś przywiązać, a potem go stracić. Z resztą, wątpił czy byłby jeszcze w stanie przywiązać się do kogokolwiek. To powodowało tylko cierpienie i smutek.
Westchnął ciężko i wysiadł z samochodu. Długie lata spędzone w domu dziecka nauczyły go, że liczyć należy wyłącznie na siebie. Swoich wyborów i odruchów zawsze mógł być pewny. Powoli pchnął drzwi i wkroczył do siedziby krakowskich policjantów. Przeszedł przez hol pozdrawiając znajomych funkcjonariuszy i odetchnął z ulgą, gdy w końcu znalazł się przy drzwiach prowadzących do wydziału kryminalnego. Mocno je pchnął, nie zdając sobie sprawy, że ktoś stoi po drugiej stronie. Usłyszał krzyk i po chwili zobaczył pochylonego mężczyznę trzymającego się za krwawiący nos.
- Przepraszam - powiedział podchodząc do niego. - Czy nic się panu nie stało?
- Człowieku, złamałeś mi nos! Mógłbyś bardziej uważać!
- Nie zrobiłem tego specjalnie. Niech się pan nie denerwuje.
- Jak mam się nie denerwować?! Boli jak cholera!
- Są w życiu gorsze rzeczy niż złamany nos - rzucił szatyn z przekąsem.
- Co tu się dzieje? - spytał Kazimierz Dzikowski wychodząc ze swojego gabinetu. Był szefem tej komendy już od kilku lat i nie raz musiał interweniować w przepychankach na korytarzu. Ale ta sytuacja była wyjątkowa. - Sebastian, możesz mi to wyjaśnić?
- To jest Sebastian? - zapytał poszkodowany, na co główny zainteresowany uniósł brwi.
- Owszem. A kim ty jesteś?
- To twój nowy partner - odparł za niego komendant.
- Słucham?!
- Czy w końcu dowiem się, co tu się stało?
Sebastian szybko wytłumaczył szefowi sytuację, a ten kazał mu zabrać mężczyznę do szpitala i poczekać na wynik badań lekarskich. Szatyn nie był z tego zadowolony, ale nie miał wyboru - z szefem nie było dyskusji. I mimo, że wiedział iż raport z ostatniej sprawy sam się nie napisze, odsunął na bok swoje niezadowolenie i ruszył do szpitala. Przechadzając się po korytarzu zadzwonił do Izy i zapowiedział się na wieczór. Chciał pokazać Zosi książkę, którą dla niej kupił. Mała uwielbiała czytać, szczególnie o superbohaterach, z których największym był dla niej zmarły ojciec.
Po kilkunastu minutach jego nowy partner wyszedł z sali zabiegowej. Okazało się, że rzeczywiście miał złamany nos.
- I to w pierwszy dzień pracy - mruknął spoglądając na Sebastiana.
- Jeszcze raz przepraszam. Wilecki - wyciągnął dłoń. Mężczyzna uścisnął ją i odparł:
- Dariusz Kaczmarek. To co teraz?
- Nie wiem. Muszę skonsultować to z szefem.
Sebastian odszedł na bok i zadzwonił do przełożonego. Po krótkiej rozmowie jego mina nie była wcale weselsza, niż wcześniej. Szef wyraźnie powiedział mu, że ma oprowadzić nowego partnera po komendzie, spróbować lepiej go poznać, a potem odwieźć do domu. Nie dostaną dzisiaj żadnej sprawy, ale gdyby Dariusz zechciał przejrzeć archiwum, szatyn miał mu wszystko pokazać.
Mężczyźni ponownie udali się w stronę miejsca pracy, ale rozmowa jakoś im się nie kleiła. Kaczmarek lamentował nad bolącym nosem i wyraźnie dawał partnerowi do zrozumienia, że to jego wina. Sebastian nie mógł wytrzymać jego narzekań więc włączył radio. Niestety, Dariusz nie podzielał jego gustów muzycznych więc wywiązała się między nimi sprzeczka. Zanim dotarli na komendę mieli siebie już dosyć. Oboje błagali żeby jak najszybciej zakończyć to, co polecił im szef i nie oglądać więcej swoich twarzy. Gdy to w końcu nastąpiło, byli niezwykle zadowoleni. Sebastian, po raz trzeci tego dnia, wrócił na komendę i z ciężkim westchnieniem zasiadł do raportów. Nie polubi Dariusza. Nie ma takiej opcji.

- Rzeczywiście, zaczęliście waszą znajomość trochę niefortunnie - przyznała mu Asia, kiedy opowiedział jej wydarzenia z dzisiejszego dnia. Siedzieli u niego w mieszkaniu i pili wino. - Ale może w ciągu następnych dni okaże się, że źle siebie oceniliście i zaprzyjaźnicie się.
- Wątpię - odpowiedź mężczyzny była lakoniczna. - Wystarczyła minuta w towarzystwie tego faceta żeby się przekonać, że do siebie nie pasujemy. Jak szef mógł znaleźć kogoś takiego?!
- Jestem pewna, że w jego CV nie było napisane, że jest zrzędą i nie ma gustu muzycznego - blondynka uśmiechnęła się, gdy przyjaciel wybuchnął śmiechem. Wiedziała, że będzie mu ciężko, ale jakoś trudno było jej uwierzyć, że Darek może być aż taki zły. Miała nadzieję, że gdy już zaczną ze sobą pracować, szybko okaże się, że potrafią stworzyć zgrany duet.
- Skoro szef go wybrał, znaczy, że musi być dobrym śledczym.
- Aśka, ja to wszystko wiem. Sprawdziłem jego akta, gdy skończyłem raporty. Facet skończył szkołę policyjną z dobrym wynikiem, osiągnął sporo w Gliwicach, wręcz wyróżniał się na tle kolegów więc przenieśli go do nas. Ale nie wiem, czy to dobry pomysł. Kraków to coś zupełnie innego. Tutaj są ważniejsze sprawy, często naprawdę wymagające czegoś więcej niż dobrze zdane egzaminy.
- Daj mu szansę - kobieta trąciła go w ramię. - Dopiero wtedy zdecydujesz, czy porozmawiać z szefem. Nie przekreślaj drużyny, zanim jeszcze weszła na murawę.
Sebastian skinął głową, ale bez przekonania. Chciałby się mylić, ale w tym wypadku czuł, że ma rację. Miał nadzieję, że szef dostrzeże to tak szybko, jak on.

niedziela, 17 września 2017

4 - Dla Ciebie wszystko

Asia miała rację - Sebastian nie został o nic oskarżony. W dodatku mężczyzna, którego zaatakował w knajpie, przeprosił go za obrażenie jego zmarłego partnera! Policjant był tak zszokowany, że nie zauważył złośliwego uśmiechu swojego szefa skierowanego do oddalającego się mężczyzny. Sebastian odwrócił się w kierunku komendanta i wciąż zdziwiony, zapytał:
- Ale jak szef zdołał go do tego nakłonić?
W odpowiedzi otrzymał szeroki uśmiech.
- Mam swoje sposoby.
- Jestem ich bardzo ciekaw.
- Może kiedyś ci je zdradzę - mężczyzna puścił do niego oko. - A teraz wracaj do pracy.

Kazimierz Dzikowski długo zastanawiał się, jak ma rozwiązać sprawę swojego podwładnego. Wiedział, że poniosły go nerwy, ale normalnie nikogo by nie zaatakował. Antoni Gruziński pojawił się u niego jeszcze tego samego dnia po bójce w knajpie i zgłosił napaść. Komendant nie tolerował takich ludzi, jak on: pewnych siebie, dwulicowych i wykorzystujących każdą okazję aby pogrążyć innego człowieka. Na szczęście już nie raz miał z takimi do czynienia i wiedział, jak należy z nimi postępować. Zanim Gruziński pojawił się w jego gabinecie, przejrzał jego akta i zasięgnął języka w innych wydziałach. Wielu policjantów miało na niego haki. I właśnie to było główną taktyką Kazimierza.
Pochylił się nad Antonim Gruzińskim i badawczo spojrzał mu w oczy. Wiedział, jak powinien przeprowadzić to przesłuchanie.
- Czy jesteś pewien, że chciałbyś wnieść oskarżenie przeciwko jednemu z moich ludzi?
- Oczywiście! W końcu zostałem przez niego zaatakowany!
- I tak po prostu się na ciebie rzucił, tak? Nie sprowokowałeś go w żaden sposób? Było inaczej niż w przypadku tego człowieka sprzed roku?
Mężczyzna nerwowo poruszył się na krześle. Nie spodziewał się, że ta sprawa dojdzie aż do szefa wydziału kryminalnego.
- Nie wiem, o czym pan mówi.
- Doprawdy? - komendant udał zdziwienie. - Tamta sprawa została przez pana przegrana. Poza tym nie był to pierwszy taki przypadek, prawda? Wnosił pan już kilka nieuzasadnionych oskarżeń. Ponadto jest pan obserwowany przez policję ze względu na awantury w pańskim domu. Podobno nie raz uderzył pan żonę? Czy ona też rzucała się na pana z pięściami?
Policjant z satysfakcją stwierdził, że mężczyzna siedzący przed nim zaczął się intensywnie pocić i nie wydawał się już taki pewny siebie, jak wcześniej. Żeby całkowicie skłonić do zmiany zdania rzekł:
- Może pan zgłosić zawiadomienie. My przeprowadzimy dochodzenie, ale od razu mogę powiedzieć, że policjanci chętniej uwierzą ludziom, którzy staną po stronie mojego podwładnego. I jak pan myśli, komu przyznają rację - policjantowi o nienagannym przebiegu służby czy może mężczyźnie, który donosi na sąsiadów, atakuje bezbronnych ludzi i znęca się nad swoją żoną?
Gruziński pobladł i poderwał się z krzesła. Zaczął wykrzykiwać, że to niesprawiedliwe, a potem nagle zamilkł. Po chwili wziął z biurka zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, które komendant zaczął już wypełniać i po prostu je podarł. Skłonił głowę i wręcz wybiegł z gabinetu szefa wydziału kryminalnego.
- I niech pan nie zapomni przeprosić mojego podwładnego! - krzyknął za nim Kazimierz Dzikowski i zadowolony z siebie zasiadł przy swoim biurku. Sprawa była załatwiona. Następnym razem gdy ten mężczyzna zechce zaskarżyć kogokolwiek, zastanowić się nad tym pięć razy. I na pewno nigdy więcej nie zechce złożyć niesłusznego doniesienia na policjanta.

Sebastian zadowolony szedł do pokoju przesłuchań, ponieważ jego sprawa ruszyła z miejsca. Mężczyźni podejrzewani o napad na bank sami zgłosili się na komendę. Policjant uważał to raczej za dziwne, a w jego duszy pojawił się niepokój. Nie pozwolił jednak aby ogarnęły go wątpliwości i energicznie otworzył drzwi pokoju, w którym siedział jeden z podejrzanych mężczyzn. Usiadł na przeciwko niego, a on od razu zaczął mówić.
- To jest jakaś pomyłka, proszę pana! Ja i Józek nie napadliśmy na żaden bank!
- Doprawdy? A więc gdzie byliście w tym czasie? Macie alibi, które ktoś może potwierdzić?
- Oczywiście! Przez ostatnie kilka dni trochę zabalowaliśmy z Józkiem. Wpadło nam trochę gotówki, rzecz jasna z legalnych źródeł, więc wyjechaliśmy się rozerwać. Oboje nie jesteśmy uwiązani małżeństwem więc nie musieliśmy nikogo o tym informować. Po prostu wyjechaliśmy z Krakowa.
- I ktoś widział was tam, na miejscu?
- No pewnie! Urządziliśmy niezłą imprezę, zlecieli się wszyscy sąsiedzi, a poza tym na pewno zarejestrował nas sklepowy monitoring, bo nieraz wychodziliśmy po zapasy.
- A gdzie panowie w ogóle byli?
- Mam taki dom po rodzicach, w Tarnowie. I właśnie tam się wybraliśmy.
- Sprawdzę to. A na razie zostanie pan u nas na dołku.
Ku niezadowoleniu Sebastiana drugi z podejrzanych potwierdził tę wersję wydarzeń. Policjant zlecił Tomkowi jak najszybsze sprawdzenie podanych faktów, ale czuł, że zeznania mężczyzn się potwierdzą. Byłby wręcz zdziwiony gdyby okazało się, że tacy imprezowicze jak oni mogliby okraść bank. Sprawa znowu stanęła w miejscu, a on musiał od nowa przeanalizować wszystkie fakty. Postanowił poprosić o pomoc Asię. Ona zawsze dostrzegała dużo szczegółów, a nowe spojrzenie na sprawę z pewnością by mu nie zaszkodziło.
Blondynka miała akurat wolną chwilę więc z chęcią spełniła prośbę przyjaciela. W skupieniu przejrzała wszystkie dokumenty a w międzyczasie przyszedł Tomek, który zdążył już potwierdzić alibi zatrzymanych. Sebastian poszedł więc ich wypuścić, a Asia włączyła komputer i sprawdziła monitoring sprzed banku. Kiedy policjant wrócił, zastał ją pochyloną nad ekranem, z tryumfującym uśmiechem.
- Wiedziałam! - krzyknęła przywołując szatyna do siebie. - Od razu rzucił mi się w oczy ten samochód. Stoi w takim miejscu, że kamera prawie go nie obejmuje, ale mimo wszystko go widać. Pojawia się codziennie, parkuje w tym samym miejscu i pozostaje bez ruchu przez kilka godzin. Nikt z niego nie wychodzi, a ponieważ nadjeżdża od strony, gdzie nie ma monitoringu to nie mogę dojrzeć numerów rejestracyjnych. Ale może udałoby się odnaleźć to auto na monitoringu krajowym. Wtedy moglibyśmy sprawdzić rejestrację i może mielibyśmy szczęście i załapałby się ktoś nam znany.
- Dzięki, Aśka. Jesteś wielka! Od razu pójdę z tym do Tomka.
- Nie ma sprawy. W takim razie życzę powodzenia.
- A może pojechałabyś ze mną zgarnąć właściciela tego auta, jeśli uda nam się go namierzyć?
- Jasne, z chęcią pojadę w teren. My z Kubą właśnie zamknęliśmy śledztwo więc właściwie jestem wolna.

Następnego dnia sprawa była zamknięta. Właściciel auta rzeczywiście okazał się złodziejem i nietrudno było go złapać. Obeszło się bez użycia broni, mężczyzna od razu się poddał. Sebastian przesłuchał go, spisał zeznania i uzupełnił wszystkie raporty. Potem zaniósł akta staremu, który pogratulował mu skuteczności. Nie pominął oczywiście w swoich pochwałach Asi, dzięki której Wilecki zdołał rozwiązać sprawę.
- Dobry z nas duet, co? - spytał szatyn kiedy razem opuszczali komendę. Blondynka uśmiechnęła się.
- Wiadomo to nie od dziś.
- W ramach podziękowania zapraszam cię na kolację, co ty na to?
- Z przyjemnością, ale nie dzisiaj. Obiecałam rodzicom, że wpadnę do nich w weekend. Siostra przyjeżdża z nowym chłopakiem więc nie wypada mi odwołać wizyty.
- Pewnie. To w takim razie umówimy się kiedy wrócisz. A teraz odwiozę cię do domu.
- Dziękuję. Będę ci naprawdę wdzięczna.

niedziela, 10 września 2017

3 - Dla Ciebie wszystko

Komendant patrzył na Sebastiana przymrużając oczy. Widział go już dzisiaj drugi raz i wiedział, że ta rozmowa wcale nie będzie przyjemniejsza od poprzedniej. Trudno było mu powiedzieć czy policjant jest bardziej skruszony, czy zachowuje się wyzywająco. Obie te postawy komendant zauważył i obie w pewnym stopniu docenił. Rozumiał emocje towarzyszące Sebastianowi, ale nie mógł pozwolić, by jego podwładni wszczynali awantury w miejscach publicznych. Byli policjantami i mieli dawać społeczeństwu przykład. Nie zamierzał ukarać szatyna, a jedynie poprosić go aby panował nad swoimi emocjami.
- Zanim szef coś powie chciałbym wyznać, że prawdopodobnie postąpiłbym tak samo, gdyby to wydarzyło się ponownie - powiedział Sebastian, gdy już skończył relacjonować wydarzenia z knajpy.
- Sebastian, może powinienem cię solidnie ukarać żebyś przestał robić głupstwa. Ale szczerze wątpię, by to coś pomogło. Wiem, że sam musisz poradzić sobie ze swoimi emocjami. Proszę cię tylko żebyś postarał się nie sprawiać więcej kłopotów i ostrzegam, że następnym razem nie będę taki pobłażliwy. Rozumiemy się?
- Oczywiście. Czy to już wszystko?
- Tak. Możesz wracać do pracy.
Mężczyzna podniósł się z krzesła i opuścił biuro szefa. Był naprawdę wściekły. Rzeczywiście - mógł postąpić inaczej. Ale nie mógł znieść tego, że ktoś próbował poddać w wątpliwość dobre imię Aleksa. Chyba jeszcze nie był gotowy, by spokojnie mówić, myśleć czy choćby reagować na wzmiankę o swoim partnerze. Obiecał jednak szefowi, że się postara i zamierzał słowa dotrzymać.
Wrócił do swojego biura, uzupełnił wszystkie raporty i ustalił plan działania w związku z nową sprawą. Zamierzał zająć się tym od razu i jak najszybciej zakończyć śledztwo. Nie miał pomysłu, gdzie mogli ukryć się złodzieje, ale miał podejrzenia, kim mogli być. Właściciel banku wyznał mu, że ci dwaj mają u niego konta i byli zainteresowani funkcjonowaniem placówki i jej ochroną. Tomek sprawdził nagrania sprzed kilku dni i okazało się, że ci mężczyźni kręcili się w pobliżu i sprawdzali zabezpieczenia budynku. Sebastian był prawie pewien, że to właśnie oni odpowiadają za napad.
Odwiedził ich mieszkania, ale tak, jak się spodziewał - nie zastał w nich nikogo. Sąsiedzi niechętnie udzielali mu odpowiedzi na jego pytania albo po prostu nie mieli pojęcia, gdzie ci dwaj mogli się ukryć. Policjant oczywiście zlecił sprawdzenie nieruchomości należących do mężczyzn i pojechał je przeszukać. Nie znalazł tam jednak żadnych śladów świadczących o obecności poszukiwanych. Rozesłał za nimi listy gończe i postanowił zakończyć swój dzień pracy. Przy wyjściu z komendy spotkał Asię, która od razu z troską spytała, kto go tak pobił. Zaprosił ją do siebie i dopiero tam wszystko wyjaśnił.
- Nie powinieneś się tak przejmować - rzuciła przemywając mu rozciętą wargę. - My zawsze będziemy wiedzieli, jaki Aleks był naprawdę. A takie typki, jak ten z knajpy, zawsze chętnie wykorzystają okazję, by kogoś wkurzyć.
- Więc mam pozwolić żebyś ktoś obrażał mojego przyjaciela?! - spytał ze złością, chwytając ją za ręce. Blondynka spojrzała na niego znacząco i zaraz ją puścił. Wróciła do przerwanego zajęcia i spokojnie wyjaśniła:
- Ten facet prawdopodobnie nawet nie znał Aleksa, ale zorientował się, że jesteś policjantem albo słyszał jak o was rozmawiano i zwyczajnie cię sprowokował. Teraz może wnieść oskarżenie przeciwko policjantowi, który go pobił.
Szatyn jęknął ze zrezygnowaniem.
- Ale narozrabiałem, co?
- Nie da się ukryć. Ale nie martw się, będę odwiedzać cię w więzieniu.
Sebastian roześmiał się, a kobieta zawtórowała mu. Po chwili jednak powiedziała z całą powagą:
- Szef nie pozwoli żebyś został oskarżony. Zobaczysz, sprawa rozejdzie się po kościach.
- Mam nadzieję. A teraz powiedz, dlaczego właściwie przyszłaś tu ze mną.
- Lubię twoje towarzystwo - odparła ze zdziwieniem.
- Kłamanie nigdy nie wychodziło ci najlepiej. Szef cię przysłał, tak? Chodzi o nowego partnera?
Blondynka westchnęła i skinęła głową.
- Komendant się martwi. Ja z resztą też. Przecież wiesz, że wszyscy lubiliśmy Aleksa i wcale nie chcemy żeby ktoś zajął jego miejsce. Ale potrzebujesz partnera, który pomoże ci w pracy i poza nią. Jestem pewna, że szef znajdzie kogoś, z kim szybko się zaprzyjaźnisz. Aleks nigdy nie zostanie zapomniany, a ty powinieneś dać szansę komuś nowemu. Nie będzie tak źle.
- Ja to wszystko wiem. Ale na razie nie jestem gotowy żeby przy moim boku pracował ktoś, kogo nie znam. Muszę oswoić się z tą myślą.
- Masz jeszcze czas. Szef na razie nie znalazł nikogo odpowiedniego.
- I oby to trwało jak najdłużej.

niedziela, 3 września 2017

2 - Dla Ciebie wszystko

Pierwszy dzień w pracy po śmierci Aleksa nie był najłatwiejszy. Wszystko tutaj przypominało mu o przyjacielu, widział go w każdym kącie, w każdej rzeczy. Starał się unikać kolegów, którzy patrząc na niego współczująco i mówiąc jak im przykro z powodu Aleksa, nieświadomie wprawiali go w gorszy nastrój. Przemierzał korytarz szybkim krokiem, ze spuszczoną głową i błagając o jakąś sprawę. W ten sposób wpadł na szefa.
Kazimierz Dzikowski był komendantem już od pięciu lat. Bardzo dobrze znał swoich ludzi i wiedział, że zawsze może na nich liczyć. Był pewien, że i oni wiedzą iż mogą liczyć na niego. Nie lubili jednak zwierzać mu się ze swoich problemów, co wcale go nie dziwiło. Szefem był sprawiedliwym, opanowanym i szczerym. Zawsze mówił, co myślał, bezstronnie oceniał spory i nigdy nie wierzył w plotki o swoich podwładnych. Bronił ich od wszelkich zarzutów i nie wpisywał zbyt wielu nagan. Policjanci pracujący pod jego dowództwem lubili i szanowali go.
Sebastian zawsze był dla niego małą zagadką. Chłopak radosny, pewny siebie, a z drugiej strony niezbyt ufny i zamknięty w sobie. Wiedział, że to wynikało z jego przeszłości. Wychował się w domu dziecka i przez życie szedł sam. Dopiero, gdy spotkał Aleksa odważył się na zaufanie i przywiązanie do kogoś. Kazimierz czuł wielką sympatię do ich obu. Byli wspaniałym duetem i niezwykle żałował tego, co się stało. Wiedział, co czuł Sebastian - on także kiedyś stracił partnera. Też się obwiniał i nie chciał słuchać dobrych rad. Jego ówczesny szef wysłał go na przymusowy urlop, a on postąpił tak samo wobec swojego podopiecznego. I miał nadzieję, że i w jego przypadku to podziałało.
- Gotowy do służby? - zapytał lustrując go wzrokiem. Szatyn skinął głową.
- Jak zawsze. Czy jest już dla mnie jakaś sprawa?
- Napad na sklep jubilerski. Ulica Batorego. Technicy już są na miejscu. Chcesz kogoś do pomocy?
- Poradzę sobie sam.
- Wiesz, że niedługo przydzielę ci nowego partnera. Nie możesz pracować w pojedynkę.
- Mam tylko jednego partnera. I nie potrzebuję nikogo innego - powiedział twardo i oddalił się. Komendant westchnął i patrzył jak policjant znika za drzwiami wydziału. Rozumiał go, ale nie mógł mu ulegać. Sebastian potrzebował partnera, a on musiał trzymać się procedur. Postanowił, że spróbuje porozmawiać z Asią na ten temat.
Do tej niepozornej blondynki miał prawdziwą słabość. Zawsze była chętna do pomocy, pracowała za dwóch i nigdy nie narzekała na niską pensję. Cieszyła się z każdego sukcesu, a porażki przyjmowała z pokorą. Wiedział też, że bardzo zależy jej na Sebastianie i jest w stanie zrobić dla niego wszystko. Szatyn nie dostrzegał jej przywiązania, ale lubił ją i chętnie spędzał z nią czas. Asia jako jedyna z komendy miała na niego jakiś wpływ.
Kazimierz wszedł do biura Asi i Kuby, gdzie trwała właśnie zawzięta dyskusja o sprawie, jaką prowadzili. Wysłuchał jej, doradził, a potem poprosił blondynkę o chwilę rozmowy w cztery oczy. Kuba zrozumiał aluzję i opuścił biuro, zamykając za sobą drzwi.
- O co chodzi, szefie? - spytała policjantka podsuwając mężczyźnie pudełko ciasteczek. Chętnie wyciągnął po nie rękę i wyjaśnił, że chodzi o Sebastiana. Asia słuchała go uważnie i kiwała głową. Miała przeczucie, że ten temat zostanie poruszony. Nie spodziewała się, że nastąpi to tak szybko, ale oczywiście obiecała, że porozmawia z przyjacielem.
- Wątpię, czy będę w stanie coś z tym zrobić. On sam musi się z tym uporać. Potrzebuje czasu. Nie musiałeś mówić mu o nowym partnerze już pierwszego dnia - powiedziała oskarżycielskim tonem.
- Im szybciej to zaakceptuje tym lepiej. Na Boga! Przecież nie dostanie nowego partnera już jutro! Wiem, że nie jest jeszcze na to gotowy. Ja z resztą też nie. Muszę znaleźć kogoś odpowiedniego. Chcę tylko żebyś jakoś go do tego przekonała.
- Dobrze, rozumiem. Wiem, że szef postępuje słusznie.
- Wracaj do pracy. Kuba zdążył już chyba trzy razy zaparzyć kawę.
Asia uśmiechnęła się i pożegnała komendanta. Jej partner pojawił się chwilę później i pytająco uniósł brwi.
- Jakieś kłopoty?
- Mam nadzieję, że nie - odparła z westchnieniem.

Sebastian pracował w pocie czoła. Przeklinał się za swój upór. Mógł przyjąć ofertę pomocy i wziąć ze sobą na przykład Bartka. Poszłoby mu o wiele szybciej i nie miałby wrażenia, że zmarnował mnóstwo czasu. Na miejscu przestępstwa nie było żadnych śladów, a monitoring na niewiele się przydał. Sprawcy byli zamaskowani i poruszali się samochodem bez tablic rejestracyjnych. Policjant zajął się przepytywaniem świadków, od których jednak nie dowiedział się niczego ciekawego, a potem zaczął obdzwaniać paserów i lombardy. Chciał mieć pewność, że dostanie informacje gdyby kradziony towar pojawił się na rynku. Było już południe gdy wrócił na komendę, a był strasznie głodny. Zdecydował więc, że raporty wypełni później, a teraz uda się na przerwę. Z ulgą opuścił puste biuro i zbiegł na parking. Wsiadł do samochodu i ruszył do swojego ulubionego baru. Zawsze jadali tu z Aleksem. Wszyscy ich tu znali, a oni mieli nawet swój własny stolik. Pewnie wiedzieli już o śmierci jego partnera.
Młoda kelnerka uśmiechnęła się do niego i przyjęła zamówienie. Na zrealizowanie go nie musiał czekać długo. Po chwili przy jego stoliku pojawiła się sześćdziesięcioletnia właścicielka lokalu. Bardzo radosna i uprzejma kobieta, która chętnie dawała im zniżki i zabawiała rozmową podczas jedzenia. Ich przyjaźń rozpoczęła się kiedy razem z Aleksem zamknęli gang wyłudzający haracze od okolicznych właścicieli sklepów i restauracji.
- Słyszałam już o wszystkim - powiedziała ze smutkiem, chwytając go za rękę. - Jak sobie z tym radzisz?
- Dzisiaj pierwszy dzień pracy po jego śmierci. Nie jest łatwo.
- Aleks był cudownym człowiekiem.
- Zwykły, parszywy pies - powiedział ktoś z sąsiedniego stolika. Nim pani Helena zdążyła go powstrzymać, Sebastian wstał i chwycił mężczyznę za kurtkę.
- Możesz to powtórzyć?
Mężczyzna roześmiał się pogardliwie i splunął mu w twarz. A potem znowu obraził Aleksa, a Sebastianowi puściły nerwy. Cios był silny i dokładny. Krew prysnęła z nosa mężczyzny, który nie pozostał dłużny i oddał cios. Wywiązała się bójka, a klienci lokalu pouciekali z krzykiem. Pani Helena nie była bojaźliwą kobietą - wzięła miotłę i siłą rozdzieliła walczących.
- Sebastian! - krzyknęła łapiąc go za ramię. - On nie jest tego wart.
Zaatakowany mężczyzna z wściekłością spojrzał na policjanta i wycedził:
- Pożałujesz tego.
A potem wyszedł trzaskając drzwiami. Sebastian otarł krew z nosa i wargi i zwrócił się do pani Heleny:
- Bardzo przepraszam. Pomogę pani posprzątać.