niedziela, 17 września 2017

4 - Dla Ciebie wszystko

Asia miała rację - Sebastian nie został o nic oskarżony. W dodatku mężczyzna, którego zaatakował w knajpie, przeprosił go za obrażenie jego zmarłego partnera! Policjant był tak zszokowany, że nie zauważył złośliwego uśmiechu swojego szefa skierowanego do oddalającego się mężczyzny. Sebastian odwrócił się w kierunku komendanta i wciąż zdziwiony, zapytał:
- Ale jak szef zdołał go do tego nakłonić?
W odpowiedzi otrzymał szeroki uśmiech.
- Mam swoje sposoby.
- Jestem ich bardzo ciekaw.
- Może kiedyś ci je zdradzę - mężczyzna puścił do niego oko. - A teraz wracaj do pracy.

Kazimierz Dzikowski długo zastanawiał się, jak ma rozwiązać sprawę swojego podwładnego. Wiedział, że poniosły go nerwy, ale normalnie nikogo by nie zaatakował. Antoni Gruziński pojawił się u niego jeszcze tego samego dnia po bójce w knajpie i zgłosił napaść. Komendant nie tolerował takich ludzi, jak on: pewnych siebie, dwulicowych i wykorzystujących każdą okazję aby pogrążyć innego człowieka. Na szczęście już nie raz miał z takimi do czynienia i wiedział, jak należy z nimi postępować. Zanim Gruziński pojawił się w jego gabinecie, przejrzał jego akta i zasięgnął języka w innych wydziałach. Wielu policjantów miało na niego haki. I właśnie to było główną taktyką Kazimierza.
Pochylił się nad Antonim Gruzińskim i badawczo spojrzał mu w oczy. Wiedział, jak powinien przeprowadzić to przesłuchanie.
- Czy jesteś pewien, że chciałbyś wnieść oskarżenie przeciwko jednemu z moich ludzi?
- Oczywiście! W końcu zostałem przez niego zaatakowany!
- I tak po prostu się na ciebie rzucił, tak? Nie sprowokowałeś go w żaden sposób? Było inaczej niż w przypadku tego człowieka sprzed roku?
Mężczyzna nerwowo poruszył się na krześle. Nie spodziewał się, że ta sprawa dojdzie aż do szefa wydziału kryminalnego.
- Nie wiem, o czym pan mówi.
- Doprawdy? - komendant udał zdziwienie. - Tamta sprawa została przez pana przegrana. Poza tym nie był to pierwszy taki przypadek, prawda? Wnosił pan już kilka nieuzasadnionych oskarżeń. Ponadto jest pan obserwowany przez policję ze względu na awantury w pańskim domu. Podobno nie raz uderzył pan żonę? Czy ona też rzucała się na pana z pięściami?
Policjant z satysfakcją stwierdził, że mężczyzna siedzący przed nim zaczął się intensywnie pocić i nie wydawał się już taki pewny siebie, jak wcześniej. Żeby całkowicie skłonić do zmiany zdania rzekł:
- Może pan zgłosić zawiadomienie. My przeprowadzimy dochodzenie, ale od razu mogę powiedzieć, że policjanci chętniej uwierzą ludziom, którzy staną po stronie mojego podwładnego. I jak pan myśli, komu przyznają rację - policjantowi o nienagannym przebiegu służby czy może mężczyźnie, który donosi na sąsiadów, atakuje bezbronnych ludzi i znęca się nad swoją żoną?
Gruziński pobladł i poderwał się z krzesła. Zaczął wykrzykiwać, że to niesprawiedliwe, a potem nagle zamilkł. Po chwili wziął z biurka zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, które komendant zaczął już wypełniać i po prostu je podarł. Skłonił głowę i wręcz wybiegł z gabinetu szefa wydziału kryminalnego.
- I niech pan nie zapomni przeprosić mojego podwładnego! - krzyknął za nim Kazimierz Dzikowski i zadowolony z siebie zasiadł przy swoim biurku. Sprawa była załatwiona. Następnym razem gdy ten mężczyzna zechce zaskarżyć kogokolwiek, zastanowić się nad tym pięć razy. I na pewno nigdy więcej nie zechce złożyć niesłusznego doniesienia na policjanta.

Sebastian zadowolony szedł do pokoju przesłuchań, ponieważ jego sprawa ruszyła z miejsca. Mężczyźni podejrzewani o napad na bank sami zgłosili się na komendę. Policjant uważał to raczej za dziwne, a w jego duszy pojawił się niepokój. Nie pozwolił jednak aby ogarnęły go wątpliwości i energicznie otworzył drzwi pokoju, w którym siedział jeden z podejrzanych mężczyzn. Usiadł na przeciwko niego, a on od razu zaczął mówić.
- To jest jakaś pomyłka, proszę pana! Ja i Józek nie napadliśmy na żaden bank!
- Doprawdy? A więc gdzie byliście w tym czasie? Macie alibi, które ktoś może potwierdzić?
- Oczywiście! Przez ostatnie kilka dni trochę zabalowaliśmy z Józkiem. Wpadło nam trochę gotówki, rzecz jasna z legalnych źródeł, więc wyjechaliśmy się rozerwać. Oboje nie jesteśmy uwiązani małżeństwem więc nie musieliśmy nikogo o tym informować. Po prostu wyjechaliśmy z Krakowa.
- I ktoś widział was tam, na miejscu?
- No pewnie! Urządziliśmy niezłą imprezę, zlecieli się wszyscy sąsiedzi, a poza tym na pewno zarejestrował nas sklepowy monitoring, bo nieraz wychodziliśmy po zapasy.
- A gdzie panowie w ogóle byli?
- Mam taki dom po rodzicach, w Tarnowie. I właśnie tam się wybraliśmy.
- Sprawdzę to. A na razie zostanie pan u nas na dołku.
Ku niezadowoleniu Sebastiana drugi z podejrzanych potwierdził tę wersję wydarzeń. Policjant zlecił Tomkowi jak najszybsze sprawdzenie podanych faktów, ale czuł, że zeznania mężczyzn się potwierdzą. Byłby wręcz zdziwiony gdyby okazało się, że tacy imprezowicze jak oni mogliby okraść bank. Sprawa znowu stanęła w miejscu, a on musiał od nowa przeanalizować wszystkie fakty. Postanowił poprosić o pomoc Asię. Ona zawsze dostrzegała dużo szczegółów, a nowe spojrzenie na sprawę z pewnością by mu nie zaszkodziło.
Blondynka miała akurat wolną chwilę więc z chęcią spełniła prośbę przyjaciela. W skupieniu przejrzała wszystkie dokumenty a w międzyczasie przyszedł Tomek, który zdążył już potwierdzić alibi zatrzymanych. Sebastian poszedł więc ich wypuścić, a Asia włączyła komputer i sprawdziła monitoring sprzed banku. Kiedy policjant wrócił, zastał ją pochyloną nad ekranem, z tryumfującym uśmiechem.
- Wiedziałam! - krzyknęła przywołując szatyna do siebie. - Od razu rzucił mi się w oczy ten samochód. Stoi w takim miejscu, że kamera prawie go nie obejmuje, ale mimo wszystko go widać. Pojawia się codziennie, parkuje w tym samym miejscu i pozostaje bez ruchu przez kilka godzin. Nikt z niego nie wychodzi, a ponieważ nadjeżdża od strony, gdzie nie ma monitoringu to nie mogę dojrzeć numerów rejestracyjnych. Ale może udałoby się odnaleźć to auto na monitoringu krajowym. Wtedy moglibyśmy sprawdzić rejestrację i może mielibyśmy szczęście i załapałby się ktoś nam znany.
- Dzięki, Aśka. Jesteś wielka! Od razu pójdę z tym do Tomka.
- Nie ma sprawy. W takim razie życzę powodzenia.
- A może pojechałabyś ze mną zgarnąć właściciela tego auta, jeśli uda nam się go namierzyć?
- Jasne, z chęcią pojadę w teren. My z Kubą właśnie zamknęliśmy śledztwo więc właściwie jestem wolna.

Następnego dnia sprawa była zamknięta. Właściciel auta rzeczywiście okazał się złodziejem i nietrudno było go złapać. Obeszło się bez użycia broni, mężczyzna od razu się poddał. Sebastian przesłuchał go, spisał zeznania i uzupełnił wszystkie raporty. Potem zaniósł akta staremu, który pogratulował mu skuteczności. Nie pominął oczywiście w swoich pochwałach Asi, dzięki której Wilecki zdołał rozwiązać sprawę.
- Dobry z nas duet, co? - spytał szatyn kiedy razem opuszczali komendę. Blondynka uśmiechnęła się.
- Wiadomo to nie od dziś.
- W ramach podziękowania zapraszam cię na kolację, co ty na to?
- Z przyjemnością, ale nie dzisiaj. Obiecałam rodzicom, że wpadnę do nich w weekend. Siostra przyjeżdża z nowym chłopakiem więc nie wypada mi odwołać wizyty.
- Pewnie. To w takim razie umówimy się kiedy wrócisz. A teraz odwiozę cię do domu.
- Dziękuję. Będę ci naprawdę wdzięczna.

1 komentarz:

  1. Bardzo dobry z nich duet i dlatego powinni razem pracować. Szkoda że części są takie krótkie bo chciałabym czytać i czytać. G :-D

    OdpowiedzUsuń