poniedziałek, 23 grudnia 2013

2- Połączeni przez psy

Następnego dnia Asia wstała w bardzo dobrym humorze. Często biegała po parku i tym razem postanowiła to zrobić. Jako że było lato założyła zielony podkoszulek i sięgające kolan spodenki. Zawołała psa i zamknęła mieszkanie.
Udała się do parku, przy którym było jezioro. Marley uwielbiał się kąpać, a i ona czasem lubiła tam wejść. Już od rana dużo ludzi miało podobne zamiary jak ona. Było trochę ludzi z dziećmi i psami. Na początek postanowiła, że nakłoni psa do biegania. Marley ruszył truchtem przy jej boku. Cały jej dobry humor prysnął kiedy na swojej drodze zobaczyła biegnącego Sebastiana.
Szczerze go nie znosiła, ale miał w sobie coś co ją do niego przyciągało. Nie miała pojęcia, co to może być, ale przez wiele lat żywiła do niego urazę i nie miała zamiaru tego zmieniać. On za to ucieszył się na jej widok.
- Cześć Aśka! Widzę, że ty też biegasz?
- Policjanci muszą mieć dobrą kondycję- odparła mijając go.
- Jesteś policjantką?- zapytał zdziwiony biegnąc za nią.
"- A niech to! Miałam z nim nie gadać"- skarciła się w myślach.
- Tak, a co?
- Bo tak się składa, że ja też. Studiowałaś w Szczytnie?
- Tak.
- To dziwne, bo się nie spotkaliśmy.
- I całe szczęście- mruknęła pod nosem, na co on się uśmiechnął.
- Masz zamiar za mną biegać?- powiedziała zirytowana.
- Jeśli nie masz nic przeciwko?
Aśka mruknęła coś pod nosem i pobiegli dalej. Aśka utrzymywała dobre tempo, ale najwidoczniej Sebastian nie był do niego przyzwyczajony, bo sapiąc zawołał.
- Asia! Daruj. Nie możemy się zatrzymać?
- Już? Ty od dawna biegasz czy tak nagle zacząłeś?- powiedziała z ironią.
- Możesz się śmiać, ale naprawdę dajesz za szybkie tempo.
- To co? Nad jezioro?
- Jasne.
Skierowali się w stronę jeziora. Marley wskoczył do wody, a za nim wbiegła Bella. Asia śmiejąc się weszła po kolana w wodę. Sebastian stanął na brzegu żeby odsapnąć. Przyglądał się temu pięknemu obrazkowi jakim była Joasia z psami. Ona jakby dostrzegła jego wzrok i odwróciła się.
- Wchodzisz czy nie?- zapytała zadziornie.
Sebastian bez zastanowienia wszedł w wodę. Specjalnie chlapnął koleżankę wodą.
- A niech cie! Pożałujesz tego!- powiedziała wpychając go do wody.
Sebastian wylądował z pluskiem, ale przedtem pociągnął za sobą Aśkę. Wściekła straciła równowagę i upadła na niego.
- Zabiję cię!
Marley skoczył na ratunek swojej pani. Bella skoczyła za nim. Sebastian został zaatakowany z trzech stron.
- Ej, to nie fair!
- Było nie próbować!
Kiedy w końcu wyszli z wody byli cali mokrzy. Asia rozłożyła koc i wytarła psy ręcznikiem. Rzuciła ręcznik Sebastianowi, owinęła się w swój i usiadła obok niego. Przez dłuższą chwilę panowała między nimi cisza. W końcu przerwał ją Sebastian wybuchając śmiechem. Aśka spojrzała na niego zszokowana.
- A tobie co?
- Bo zachowujemy się jak dzieci! Obrażamy się na siebie bez powodu.
- Bez powodu?- wściekła się.- Mam ci przypomnieć powód?!
- Oj Aśka! To było całe lata temu! Ty naprawdę nie możesz odpuścić? Nasze psy się zaprzyjaźniły, czy my też nie możemy zrobić tego samego?
- Nie. Bo nasze psy nie znały się ze 10 lat wcześniej! Cześć. Marley pożegnaj się z Bellą- powiedziała zabierając swoje rzeczy.
W ostatniej chwili Sebastian złapał ją za rękę.
- Naprawdę nie potrafisz mi wybaczyć?
- Nie, Sebastian- powiedziała wyrywając się.
Po chwili został sam...

Chciałam wam wszystkim życzyć wesołych świąt w gronie rodziny i przyjaciół. Więc zdrowia, szczęścia i prezentów. I do zobaczenia po świętach!

piątek, 20 grudnia 2013

1- Połączeni przez psy

Asia była niewysoką, ale nie małą, blondynką o błękitnych oczach. Z pozoru wydawała się być krucha i delikatna, ale każdy kto ją znał wiedział, że taka nie jest. Była błyskotliwą i inteligentną policjantką. Na co dzień pracowała na Pomorskiej, ale w weekend poświęcała cały dzień na zabawę ze swoim psem.
Kochała zwierzęta, a psy w szczególności. Jej pies był wesołym Labradorem o czekoladowym ubarwieniu. Uwielbiał się bawić i kąpać. Miał zabawne imię psa z filmu: Marley. Był żywiołowy i energiczny. A poza tym oddany swojej pani.
Asia, jak co Sobotę, biegała z psem po parku. Wiele właścicieli psów postanowiło tak jak ona, że wybiorą się z psem na spacer. Asia zauważyła też Jego.
Również biegał ze swoim psem. Z początku w ogóle nie zwracali na siebie uwagi. Jednak jego pies wyrwał się i podbiegł do jej psa. Przez chwilę za nim wołał, ale w końcu zrezygnowany podszedł do Asi. Na jej widok szczerze się zdziwił.
- Asia?
- Cześć Sebastian. Dawno się nie widzieliśmy- powiedziała lekko się uśmiechając.
Poznali się w liceum. Byli w jednej klasie i nigdy się nie lubili. Każde z nich żywiło o coś urazę do drugiego. Asia szczerze go nie znosiła, ale on na jej widok ucieszył się.
- Co tam u ciebie? Pewnie już mężatka, co?
- Nie. Nie mężatka. A ty pewnie wciąż samotny?- powiedziała z przekąsem.
- A ty ciągle jesteś na mnie zła?- zdziwił się.- Nawet po tylu latach?
- Nawet po tylu. Widzę, że również lubisz Labradory. Suka?
- Tak. To Bella. A twój?
- Marley.
Sebastian się roześmiał. Jego pies był biszkoptowy. Miał bardzo jasną barwę. Była urocza.
- Chyba się zaprzyjaźnili- Sebastian wyrwał ją z zamyślenia i wskazał głową na bawiące się psy.
- Na to wygląda. Co tu robisz?
- Ja? O to samo mógłbym ciebie zapytać. Chociaż ty zawsze mówiłaś, że lubisz Kraków. Nie sądziłem, że naprawdę się tu przeprowadzisz.
- A jednak. Ale ty też porzuciłeś rodzinne Katowice. Dlaczego?
- Miałem dosyć siedzenia w jednym miejscu.
- No racja. Nigdy nie potrafiłeś usiedzieć długo w jednym miejscu.
- Oj Aśka! Czy my naprawdę musimy się kłócić? Nie możemy zacząć od nowa?
- A dlaczego Kraków?
Sebastian westchnął.
- Nie wiem . Może dlatego, że zwykle ty dużo o nim mówiłaś- wzruszył ramionami.
- Aha. Ja muszę już iść. Wynająłeś coś?- spytała wołając psa.
- Tak. Do zobaczenia- powiedział oddalając się.
- Oby nie szybkiego- mruknęła Aśka pod nosem i poszła w drugą stronę...

wtorek, 17 grudnia 2013

Dopełnienie (miniaturka)

Postanowiłam sprawdzić się w pisaniu jednoczęściowych opowiadań. Mam nadzieję, że się spodoba. Jak tylko będę miała czas to wrzucę nowe długie opowiadanie.



Ludzie wierzą, że nie znajdą tej "drugiej połówki". Że nigdy nie zaznają prawdziwego szczęścia. Ze mną też tak było, dopóki nie spotkałam Jego. On zawsze był roześmiany i pogodny. Kiedy coś zepsuł albo coś mu się nie udawało, śmiał się. Potrafił wprowadzić miłą atmosferę. Ja tak nie umiałam. Kiedy coś mi się nie udawało byłam zła i ponura.
Kiedy gdzieś mieliśmy wyjść ja mówiłam, że się spóźnimy, ale on mówił, że zdążymy. Że możemy wyjść później, a i tak nam się uda. Zazwyczaj wychodziło na moje, ale on śmiał się i mówił "że nic nie szkodzi", a tak był wesoły, że wszyscy stawali się pogodni.
Z czasem nauczyłam się żyć tak jak on. Potrafiłam cieszyć się każdą wolną chwilą w jego towarzystwie, beztrosko żyć. Spędzać w jego ramionach cały dzień bez słów, a i tak być szczęśliwym. A On zaakceptował styl mojego życia i to, że czasem jestem smutna i zamyślona. Dopełnialiśmy się, choć inni tak nie myśleli. Jego przyjaciele byli moimi przyjaciółmi. Wśród nich też wprowadzał taką miłą, dobrą aurę. Lubił się z nimi spotykać, a z czasem, wraz ze mną, tworzyliśmy paczkę świetnych przyjaciół.
Byliśmy w sobie zakochani na zabój, na "całe życie i jeszcze dłużej". Czasem śmialiśmy się z tej naiwności, ale zawsze dochodziliśmy do porozumienia i tego, że tak naprawdę jest. Któregoś razu mieliśmy pojechać nad jezioro i pobyć sam na sam. To miały być nasze wspólne chwile. Z entuzjazmem szykowaliśmy się na weekend nad jeziorem. To dla mnie wynajął domek tuż nad jeziorem. Mieliśmy spędzić tam miłe chwile. Jednak nigdy tam nie dojechaliśmy...
Wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy w drogę. Pełni zapału i radości jechaliśmy wesoło rozmawiając. Nagle pojawiła się ciężarówka i w nas wjechała. Potem pamiętam już, że resztkami sił wyciągnął mnie z palącego się auta i padł obok mnie na ziemię. Ktoś już wezwał pogotowie, ale jakoś się nie pojawiało. Ludzie zjawiali się obok jednak nie zwracaliśmy na nich uwagi. Kiedy sanitariusze wsadzali go do karetki spojrzał na mnie. Już nic nie zdążyliśmy zrobić. Zamknęłam oczy kiedy trzymał mnie za rękę. Czułam jak słabnie jego puls i mój też. Jak przez mgłę widziałam te ostatnie słowa, kiedy poruszył ustami: kocham Cię! Chciałam mu powiedzieć to samo jednak już nie zdążyłam. Ale myślę, że on to wie.

piątek, 13 grudnia 2013

90- Od nieszczęścia po prawdziwą miłość

W biurze zastanawiali się, co mają zrobić. Po krótkim namyśle zdecydowali się przeszukać mieszkanie chłopaka.
- Tomek! Masz nakaz przeszukania domu tego chłopaka?
- Tak. Jedziemy?
- Jasne.
Pojechali do domu chłopaka. Drzwi otworzyła im matka. Pokazali jej nakaz i weszli do środka. Zajęli się szukaniem jakichkolwiek śladów.
- Aśka! Chyba coś mam. Patrz- pokazał jej zakrwawiony nóż.
- Czyli on zabił. Musimy go znaleźć.
- Nie wie pani gdzie możemy znaleźć syna?
- Nie wiem. Ale to naprawdę jest dobry chłopak. On na pewno nie zabiłby tego chłopak- powiedziała zrozpaczona.
- Dziękujemy. Do widzenia.
- To co? Musimy pojeździć i poszukać.
- Jedźmy.
Wsiedli w samochód i zaczęli krążyć po mieście. W pewnym momencie zobaczyli poszukiwanego chłopaka.
- Ale ty jesteś pewien, że to on? Chyba nie chodziłby po mieście jeżeli kogoś zabił- powiedziała z powątpiewaniem Aśka.
- Musimy to sprawdzić.
Wyszli i zawinęli chłopaka. Przyznał się, że to on zabił Gabriela Soczyńskiego. Po wypełnieniu raportów Sebastian podrzucił Asię do domu. W ramach podziękowań zaprosiła go na kawę.
- A gdzie Kaja?
- Anka miała wolne i postanowiła, że weźmie ją do siebie. Mikołaj strasznie lubi się z nią bawić. Kawy?
- Chętnie. Jestem padnięty.
Asia zrobiła kawę i usiedli obok siebie na kanapie. Sebastian zbliżył się do Asi i objął ją.
- Sebastian...
- Asia. Ja nie mogę żyć bez ciebie! Te trzy lata były najgorszymi w moim życiu. Chcę być z tobą i wychowywać naszą córkę. Kocham Cię.
- Też cię kocham.
Sebastian pocałował Asię. Zarzuciła mu ręce na szyję i swe kroki skierowali do sypialni...

Parę miesięcy później Asia urodziła syna, który był owocem ich miłości. Nazwali go Patryk. Był wesołym i żywiołowym dzieckiem. Wyrósł na bardzo pomocnego i miłego. Dobrze dogadywał się z Kają i dziećmi ich przyjaciół.
- Jak dobrze, że wtedy nie wzięliśmy rozwodu- mówiła Aśka siedząc na huśtawce w ogrodzie.
Patrzyli na swoje dzieci z radością i czułością.
- A to nawet ciekawe. Przez 3 lata nie wzięliśmy rozwodu. Dlaczego?
- A co żałujesz?
Roześmiał się.
- Jasne, że nie. Ale to trochę zastanawiające, nie uważasz?
- A może po prostu wiedzieliśmy, że wrócimy do siebie?
- Ja na pewno wiedziałem- powiedział i przytulił żonę do siebie...

Koniec.

I tak właśnie kończę to opowiadanie. Dla tych, którzy tak lubią happy endy- macie co chcieliście :D

wtorek, 10 grudnia 2013

89- Od nieszczęścia po prawdziwą miłość

3 lata później.
Asia z Sebastianem nie pogodzili się, ale zostali w przyjaznych stosunkach. Sebastian był częstym gościem w Asi domu. Miał świetny kontakt z córką i spędzał z nią mnóstwo czasu. Asia wróciła do pracy i dalej pracowała z Sebą.
Pewnego dnia zadzwonił do nich Tomek. Mieli zabójstwo. Zamordowany został Gabriel Soczyński.
- Mamy jakieś ślady?
- Nic. Sprawca musiał działać w rękawiczkach.
- A ślady opon, ciągnięcia?- spytała Aśka.
- Nic.
- Jak zginął?
- Cios nożem, prosto w serce. Nie miał szans- powiedział Adam.
- Zginął tutaj?- Sebastian rozejrzał się dookoła.
- Tak. Więcej wam powiem po sekcji.
- Dzięki, cześć.
- Są tu jakieś jego dokumenty?
- Tak.
Asia wzięła do ręki legitymację.
- Sebastian, patrz. Tu jest wejściówka do klubu siatkarskiego na Kleszczowskiej.
- Tak? To chodźmy.
Pojechali więc do klubu siatkarskiego. Od razu wpadli na szefa.
- Tak? W czymś mogę państwu pomóc?
- Dzień dobry. Jesteśmy z policji. Czy zna pan Gabriela Soczyńskiego?
- Gabrysia? Jasne, że znam. A coś się stało?
- Został zamordowany.
- Zamordowany? Proszę, wejdźmy do biura. Gabryś był młodym i dobrze zapowiadającym się siatkarzem. Jak to zniesie Julka?
- Julka?
- Tak. Julia Droździk. To jego dziewczyna.
- Ma pan jej adres?
- Tak. Ale nie będzie potrzebny. Ona ma teraz trening.
- Zaprowadzi nas pan?
- Proszę.
Asia z Sebastianem udali się do dziewczyny zamordowanego. Dziewczyna załamała się na wiadomość o śmierci chłopaka. Nie wiedziała nic, co mogłoby pomóc w śledztwie. Dziewczyna przyznała jednak, że był chłopak, który rywalizował z Gabrielem.
- To Mikołaj Opacki. Jest drugim najlepszym siatkarzem w klubie. Strasznie zazdrościł ofierze. Wciąż się kłócili. Jest na to dużo świadków- powiedział Bartek.
- Ale myślicie, że chciałby go zabić?
- No teraz będzie miał świetną okazję, żeby być najlepszym.
Pojechali do niego do domu, ale nie zastali go. Wrócili więc na komendę...

czwartek, 5 grudnia 2013

88- Od nieszczęścia po prawdziwą miłość

Po akcji zmęczeni, ale szczęśliwi wrócili do biura. Podziękowali swoim naśladowcom i usiedli z kawą w jednym biurze. Asia ciekawie przyjrzała się Tomkowi.
- Gdzieś ty ich znalazł, jeśli mogę wiedzieć?
Tomek speszył się i zająkał.
- No... Ona to prostytutka.
Asia z trudem stłumiła śmiech.
- I była mi winna przysługę. A on to młody uczeń szkoły policyjnej.
Asia gwizdnęła przeciągle.
- To kolega mojego brata- tłumaczył dalej Tomek.- Znają się od kilku lat. Od razu sobie go przypomniałem.
- Ciekawe masz znajomości Tomuś- roześmiał się Rafał.
- No to Aśka i Anka mogą wracać na macierzyński. Jesteście wolne- powiedział Bartek.
- Tak bardzo chcecie się nas pozbyć?- udała zdziwienie Aśka.
- No nie... Oczywiście, że nie- powiedział niewinnie Maciek, żeby po chwili oberwać od Aśki.
Z bólem rozmasował ramię.
- Ej! Wcale nie bijesz jak kobieta!
Nikt nie wytrzymał i wszyscy wybuchnęli śmiechem. Maciek z miną skazańca westchnął i usiadł do raportów. Asia z podekscytowaniem wyszła z córką i Anią z komendy.
- Aśka zwolnij trochę! Doskonale wiem jak ci się śpieszy do tych twoich bestii, ale daj mi chwilę odsapnąć.
- Już, już. Rzeczywiście nie mogę się doczekać moich kochanych bestii. Ale dobrze się mają?
- Asia zlituj się- jęknęła otwierając drzwi.
Psy na głos swojej pani od razu podbiegły do drzwi. Z piskiem obskoczyli Asię. Zdążyła w ostatniej chwili oddać córkę Ance i objęła psy. Wesołe piszczały i lizały ją po twarzy. Ona również wzruszona drapała psy za uszami.
- Dobra dosyć!- roześmiała się i odepchnęła lekko psy.
- Chodź napijemy się kawy.
Przyjaciółki, ich dzieci i psy usiedli razem w salonie. Ania zatopiła się w opowieści o nowych hecach młodego Mikołaja. Asia z uśmiechem słuchała. W końcu Ania skończyła mówić i zwróciła się do Asi.
- A co u ciebie i Seby? Bo z tego co widziałam na komendzie to chyba się polepszyło.
- Oczywiście. Cieszę się, że dalej się przyjaźnimy i, że Kaja będzie miała dobry kontakt z ojcem. Na tym wyjeździe zrozumiałam, że on nadal mnie kocha. Ale nie umiem mu jeszcze zaufać.
- Ale dobrze, że się nie kłócicie.
- Bardzo dobrze.
W końcu Asia ze swoją gromadką wróciła do domu i położyła się spać. Ale najpierw jeszcze pobawiła się z psami w ogrodzie...

poniedziałek, 2 grudnia 2013

87- Od nieszczęścia po prawdziwą miłość

Noc minęła im spokojnie oprócz płaczu Kai. Nad ranem całe biuro zapełnione było komisarzami. Akcję wyznaczyli na 12. Do tego czasu Tomek miał sprowadzić na komendę nowych Aśkę i Sebę. Wszyscy byli zdenerwowani i podekscytowani. Mieli w końcu szansę na złapanie przestępców. Każdy wierzył, że im się uda. Tylko Asia jakoś cicho siedziała. Podeszła do niej Ania.
- Co jest? Nie wierzysz w powodzenie własnej akcji?
- Jakoś nie za bardzo. To był tylko luźny pomysł. Przecież to nie ma szans się udać.
- Wiesz co Aśka? Powinnaś zacząć bardziej wierzyć w siebie.
- Ale oni nie są głupi. Połapią się, że coś jest nie tak.
- Możliwe- przyznała.- Ale do tego czasu na pewno ich zobaczymy.
- Ale wtedy oni zwieją, a potem znajdą sobie jakiegoś przestępce i za nich nas sprzątnie.
Anka pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Ty czasem nie przesadzasz? Skąd w twojej głowie tyle pesymizmu? Starcza za nas wszystkich.
- Dobrze wiesz, że to możliwe.
- Weź mnie nawet nie denerwuj! Bo nie mam zamiaru przez ciebie krzyczeć na wszystkich jak uwierzą w te twoje bzdury.
Mówiąc to odwróciła się i wyszła. Asia przez chwilę patrzyła za nią zaskoczona, ale po chwili westchnęła. Przyjaciółka miała rację: nie potrzebnie wymyślała niestworzone historie.
O 11 na komendę Tomek wprowadził dwójkę ludzi. Z bliska nie widać było wielkiego podobieństwa, ale z daleka, przy dobrej charakteryzacji, przestępcy powinni się nabrać. Asia z ciekawością spojrzała na nowo przybyłych.
Facet, którego Tomek przedstawił jako Piotrka, przyglądał się wszystkim z ciekawością. Na jego twarzy nie widać było strachu.
Dziewczyna wyglądała na znudzoną i obojętną na to, co dzieje się dookoła niej. Miała długie włosy, których kolor musiał być często zmieniany. Ale chwilowo był blond.
Dziewczyny zabrały się za charakteryzację przedstawicieli ich komendy. Kiedy wszystko już było gotowe przystąpili do realizacji planu. Kasia zgłosiła się na ochotnika do przejrzenia domu Aśki i Seby. Akcja rozpoczęła się zgodnie z planem. Anita z Piotrkiem i lalką na rękach wyszli przed komendę. Kiedy szli ruszył nagle jakiś samochód. Asia szybko zanotowała numery, choć nie uważała, że się przydadzą. Sprawcy nieprzespanych nocy Asi i Seby zmienili auto na srebrnego Fiata. Po chwili z komendy wyszedł Tomek z Kamilem i Bartkiem. Rafał wsiadł z Maćkiem do auta, na wypadek gdyby musieli ich ścigać. Wszystko szło według planu.
Przestępcy widząc, że zgubili poszukiwanych wpadli w szał. Wtedy do akcji wkroczyli asystenci. Dwóch z "goryli" szło piechota więc ich zgarnęli. Ostatnim zajął się Rafał z Maćkiem. Zauważył on jednak, że chcą go złapać i zaczął uciekać. Ale po kilku minutach pościgu złapali go. Akcja zakończyła się pomyślnie...

niedziela, 1 grudnia 2013

86- Od nieszczęścia po prawdziwą miłość

To pytanie zawisło w powietrzu. Przyjaciółki spoglądały po sobie niepewnie. Do kuchni wsadził głowę Sebastian.
- I co z tą kawą?
- Już idziemy.
Sebastian wziął od Asi kawę i wszyscy wrócili do biura. Ledwie usiedli, a Asia znowu zapytała:
- To co teraz z nami będzie? Przecież wiedzą gdzie mieszkamy. Na pewno są wściekli, a to źle wróży.
- Szczerze mówiąc nie mam pojęcia- zaczął ostrożnie Rafał.
- Ale na pewno coś wymyślimy- uspokoiła Ania.
- Tylko co?- Asia zaczęła krążyć po biurze.- Jak myślicie, co teraz z nami będzie?
- Oj Aśka, na pewno coś wymyślimy.
- Gdzie są teraz moje psy?
- Lepiej by było jakbyś się z nimi nie widziała- zaczął ostrożnie Maciek.- Nie możecie wrócić do domu, a one zaraz by ze szczęścia zwariowały.
- Gdzie one są?- spytała stanowczo Asia, wolno akcentując każde słowo.
- Są u nas- powiedziała Ania.
Asia się uspokoiła i zwróciła do szefa, który akurat wszedł.
- A może pan ma jakiś pomysł?
- Od pomysłów chyba nikt jeszcze nie uratował swojej skóry.
- Ale w końcu szef miał jedną dobrą kryjówkę, może ma więcej?
- Chyba nie za dobrą, skoro was znaleźli- zauważył.
- Ale nie była zła. Znaleźli nas przez zupełny przypadek.
- A może tak zamieszkalibyście przez jakiś czas na komendzie?- wypaliła Ania.
Wszyscy przyglądali jej się w osłupieniu. Pierwsza wybuchła Aśka.
- Tutaj?! Przecież to czyste szaleństwo! Na pewno nas łatwo wykryją.
- Nie nie, jeśli nie będziecie wychodzić- dodał Bartek.
- Czy wyście poszaleli?!
- A co szef na to?- Sebastian zwrócił się do starego.
- Uważam, że to nie taki zły pomysł. Macie moje pozwolenie.
Aśka zła opadła na krzesło. Wszyscy wymienili się spojrzeniami.  Sebastian podszedł do niej.
- To wcale nie taki zły pomysł. W końcu tutaj będziemy bezpieczni. Czy jest jakieś miejsce, w które moglibyśmy uciec?
Aśka wstała.
- W takim razie musimy się zastanowić jak to rozegrać. Teraz jest nasz ruch. Oni na pewno wiedzą, że tu jesteśmy. Musimy ich jakoś w pole wyprowadzić.
- To zwykle ty sypiesz pomysłami- jęknął Rafał.
- I chyba jakiś mam.
Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni.
- Ale wymaga lekkiego poświęcenia.
- O co chodzi?
- Ktoś z was musi spokojnie pojechać do naszego domu i spakować szybko nasze rzeczy. W tym samym czasie ktoś inny w przebraniu wyjdzie na ulicę. Tylko, że oni muszą pomyśleć, że to my. Pójdą za nami, a wy będziecie mogli ich złapać, albo przynajmniej zobaczyć. Musimy ustalić dokładną trasę i miejsce, w którym łatwo będziecie mogli ich zgubić.
Przez chwilę panowała cisza. Wszyscy zastanawiali się nad tym co powiedziała im przyjaciółka.
- To nie taki zły pomysł- pierwszy odezwał się Rafał.
- Chyba macie rację. Na obecną chwilę nic lepszego nie wymyślimy.
- Ale to musi być ktoś podobny do nas- zastrzegła Aśka.- Znacie kogoś takiego?
- Chyba ja znam- powiedział Tomek tajemniczo i wyszedł z biura.
Pozostali spojrzeli po sobie zaskoczeni.
- To co? Zaczynamy planowanie- pierwsza podniosła się Asia.
Resztę dnia spędzili na dokładnej analizie krakowskich uliczek. Plan powoli wywoływał wielkie emocje, a przede wszystkim napięcie. Po 20 wszystko było dokładnie opracowane.
- Ale zaczynamy jutro w południe. Dzisiejszą noc spędzicie tutaj- powiedziała Ania.
Sebastian z Asią przytaknęli...