niedziela, 2 kwietnia 2017

44 - Policjantka

Po długim dniu pracy dobrze było wsiąść w samochód i pojechać w miejsce pełne spokoju i ciszy. To miała być pierwsza od trzech lat wizyta Sebastiana u rodziców Karoliny. Nie wiedział jeszcze, że jego ukochana zaprosiła tam również jego rodziców. Skontaktowała się z nimi i poprosiła, by przyjechali. Zdawała sobie sprawę, że oni o wszystkim wiedzieli. Brunet już wcześniej wyjawił jej, że po jakimś czasie zadzwonił do nich, aby powiedzieć, że jest bezpieczny. Asia była pod wrażeniem, że teściowie znając prawdę nie wtrącali się w jej życie i nie usiłowali przekonać jej żeby z nikim się nie wiązała. Ona co prawda nie miała takiego zamiaru, ale i tak szanowała ich za to.
Dom znajdował się na wzgórzu, otoczony aleją wysokich drzew. Wieczór był ciepły, a na niebie nie było żadnej chmury. Narzeczeni zaparkowali auto i już z daleka zobaczyli państwa Strzelczyk. Pomachali im i objęci weszli na werandę. Sebastian stresował się, jak wypadnie ich pierwsze spotkanie. Bał się pytań, które mogli mu zadać. Na szczęście małżeństwo okazało się wyrozumiałe i nie zadało mu ani jednego pytania o to, co robił przez ostatnie lata. Z uśmiechami uściskali go i poczęstowali kawą. Wiedział, że to zasługa Asi, która zdawała sobie sprawę z tego, co czuje. Ścisnął ją za rękę, a ona uśmiechnęła się lekko. Widział w jej oczach ogromną miłość, ale też i spokój. Cieszył się, że blondynka znowu była jego i mógł cieszyć się jej bliskością.
Po chwili pojawili się jego rodzice i mocno go przytulili. Asia również wpadła w ich objęcia. Zaczęli się jej tłumaczyć, ale ona tylko machnęła ręką i uśmiechnęła się tym swoim łagodnym uśmiechem.
- To już jest za nami, nie liczy się.
I poszła do kuchni aby pomóc pani Strzelczyk. Wiedziała, że jej ukochany potrzebuje chwili rozmowy z rodzicami.

Przed wyjazdem wybrali się na krótki spacer. Pogrążeni byli we własnych myślach, a mimo to byli tak blisko siebie. Nie była to zła cisza. Przeciwnie - pozwoliła im zrozumieć pewne rzeczy. Jedną z nich było to, że już dawno przestali być zwykłymi kochankami. Ich związek był trwały, mocny i poradził sobie z ogromną próbą, która rozdzieliła ich na kilka lat. Teraz mogli zacząć nowe życie. Nie jako kochankowie, a jako małżonkowie. Dojrzali na tyle, że nauczyli się doceniać swoje uczucia i potrzeby. Rozumieli się bez słów. I dlatego potrafili milczeć.
- Tęskniłam za naszymi spacerami - zaczęła Asia, przerywając ciszę. Spojrzał na nią, ale nie widział w jej oczach wyrzutu, a tylko czułość. Uśmiechnął się i pocałował ją w czubek głowy.
- Ja też. I wierz mi, nie było dla żebym o tobie nie myślał.
- Obiecaj, że już mnie nie zostawisz.
- Obiecuję.
Złożył na jej ustach pocałunek, który miał być obietnicą nowego jutra i deklaracją niezmiennego uczucia. A ona nie potrzebowała w tej chwili nic więcej.

Na ślubnym kobiercu stanęli już miesiąc później. Uroczystość była skromna, ale pełna wdzięku i delikatności. Przyszli na nią najważniejsi - rodzice Karoliny i Sebastiana oraz przyjaciele z komendy. Wszyscy z uśmiechami patrzyli na tę niezwykłą parę, która poza sobą nie widziała niczego.
- Tylko tym razem nie uciekaj - szepnęła blondynka, a narzeczony pocałował ją w czoło.
- Nie zamierzam.
Po chwili pojawił się ksiądz i ceremonia rozpoczęła się. Czas zdawał się im płynąć powoli. Zbyt powoli. W końcu jednak usłyszeli słowa, na które tak długo czekali i Sebastian pochwycił ukochaną w ramiona i złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Roześmiani wybiegli z kościoła, gdy nagle padł strzał.
Policjanci wyciągnęli bronie, ale nic nie dostrzegli. Początkowo zdawało im się, że strzelano gdzieś indziej, ale gdy sukienka Asi zabarwiła się na czerwono, a blondynka osunęła się w ramiona męża - przestali mieć wątpliwości. Szybko zadzwonili po karetkę i usilnie starali się zatamować krwotok. Sebastian, blady jak ściana, trzymał nieprzytomną ukochaną w ramionach i modlił się, aby tylko przeżyła. Wpatrywał się w znikającą za rogiem karetkę, gdy poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. To komendant chciał okazać mu wsparcie.
- Zrobimy wszystko aby szybko znaleźć tego, kto to zrobił.
Brunet skinął głową i pełnym nienawiści głosem odparł:
- Sukinsyn zapłaci mi na za to, że zamienił najpiękniejszy dzień mego życia w koszmar.
A potem odwrócił się, wsiadł do samochodu i pojechał do szpitala.

1 komentarz:

  1. Już było tak pięknie, przez moment nawet pomyślałem że opowiadanie zmierza ku końcowi, a tu nagle taki zwrot akcji! Czyżby zemsta? Bo raczej nie przypadkowy strzał. Jestem ciekaw kto i dlaczego to zrobił, i właśnie w takim dniu.

    OdpowiedzUsuń