wtorek, 17 grudnia 2013

Dopełnienie (miniaturka)

Postanowiłam sprawdzić się w pisaniu jednoczęściowych opowiadań. Mam nadzieję, że się spodoba. Jak tylko będę miała czas to wrzucę nowe długie opowiadanie.



Ludzie wierzą, że nie znajdą tej "drugiej połówki". Że nigdy nie zaznają prawdziwego szczęścia. Ze mną też tak było, dopóki nie spotkałam Jego. On zawsze był roześmiany i pogodny. Kiedy coś zepsuł albo coś mu się nie udawało, śmiał się. Potrafił wprowadzić miłą atmosferę. Ja tak nie umiałam. Kiedy coś mi się nie udawało byłam zła i ponura.
Kiedy gdzieś mieliśmy wyjść ja mówiłam, że się spóźnimy, ale on mówił, że zdążymy. Że możemy wyjść później, a i tak nam się uda. Zazwyczaj wychodziło na moje, ale on śmiał się i mówił "że nic nie szkodzi", a tak był wesoły, że wszyscy stawali się pogodni.
Z czasem nauczyłam się żyć tak jak on. Potrafiłam cieszyć się każdą wolną chwilą w jego towarzystwie, beztrosko żyć. Spędzać w jego ramionach cały dzień bez słów, a i tak być szczęśliwym. A On zaakceptował styl mojego życia i to, że czasem jestem smutna i zamyślona. Dopełnialiśmy się, choć inni tak nie myśleli. Jego przyjaciele byli moimi przyjaciółmi. Wśród nich też wprowadzał taką miłą, dobrą aurę. Lubił się z nimi spotykać, a z czasem, wraz ze mną, tworzyliśmy paczkę świetnych przyjaciół.
Byliśmy w sobie zakochani na zabój, na "całe życie i jeszcze dłużej". Czasem śmialiśmy się z tej naiwności, ale zawsze dochodziliśmy do porozumienia i tego, że tak naprawdę jest. Któregoś razu mieliśmy pojechać nad jezioro i pobyć sam na sam. To miały być nasze wspólne chwile. Z entuzjazmem szykowaliśmy się na weekend nad jeziorem. To dla mnie wynajął domek tuż nad jeziorem. Mieliśmy spędzić tam miłe chwile. Jednak nigdy tam nie dojechaliśmy...
Wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy w drogę. Pełni zapału i radości jechaliśmy wesoło rozmawiając. Nagle pojawiła się ciężarówka i w nas wjechała. Potem pamiętam już, że resztkami sił wyciągnął mnie z palącego się auta i padł obok mnie na ziemię. Ktoś już wezwał pogotowie, ale jakoś się nie pojawiało. Ludzie zjawiali się obok jednak nie zwracaliśmy na nich uwagi. Kiedy sanitariusze wsadzali go do karetki spojrzał na mnie. Już nic nie zdążyliśmy zrobić. Zamknęłam oczy kiedy trzymał mnie za rękę. Czułam jak słabnie jego puls i mój też. Jak przez mgłę widziałam te ostatnie słowa, kiedy poruszył ustami: kocham Cię! Chciałam mu powiedzieć to samo jednak już nie zdążyłam. Ale myślę, że on to wie.

1 komentarz:

  1. Dość dobre, ale wyszła z tego taka mini mini mini miniaturka opowiadania. Mama tylko uwagę co do czcionki, jakaś taka "duża. Ogólnie pomysł dobry

    OdpowiedzUsuń