poniedziałek, 18 listopada 2013

80- Od nieszczęścia po prawdziwą miłość

Maciek z Anią weszli na szpitalny oddział. Policjanci leżeli w jednej sali. Zapukali i weszli.
- Dzień dobry. Jak zdrowie?- spytał Maciek.
- Nie jest tak źle.
- A pamiętacie co się wydarzyło?
- Po części. Pilnowaliśmy tego domu, Aśki i Seby. Nic się nie działo. Nagle usłyszeliśmy szelest. Odwróciliśmy się, a chwilę potem dostaliśmy czymś w głowę.
- I nic nie zauważyliście?
- Nie. Była totalna cisza. Nic nie usłyszeliśmy. To musiał być zawodowiec.
-  A im nic się nie stało?
- Nie. Dzięki.
Wyszli na korytarz.
- Dużo to nam nie dało- westchnęła Ania.
- No rzeczywiście niewiele. Słuchaj Ania, a może był w okolicy jakiś monitoring?
- Nie mam pojęcia. Ale myślisz, że by tak ryzykowali?
- Nie wiem. Ale warto spróbować.
Ania z Maćkiem pojechali więc do Centrali monitoringu.

Tymczasem Rafał z Sebastianem dotarli do domu pobitego chłopca. Zadzwonili. Po chwili w drzwiach pojawiła się kobieta.
- Dzień dobry, policja. Pani Wichrowska?
- Tak. O co chodzi?
- Możemy wejść?
- Proszę.
Kobieta wpuściła ich do środka.
- Słyszeliśmy, że pani syn, Bartek, został pobity?
- Tak. Ale nie rozumiem co ma wspólnego z tym policja. Pobił się z kolegami.
- Moglibyśmy z nim porozmawiać?
- Bartek!
Po chwili ich oczom ukazał się mały, przestraszony dzieciak. Miał najwyżej 8 lat. Sebastian z Rafałem kucnęli przed nim.
- Cześć. Co ci się stało? Ktoś cię pobił tak?
Chłopiec milczał. Patrzył pod nogi zawstydzony i nie chciał nic powiedzieć. Komisarze na próżno go przekonywali do rozmowy. W końcu poddali się i wrócili na komendę. Tam wszyscy wymienili się informacjami.
- W pobliżu niestety nie ma żadnego monitoringu. Jak na razie nie mamy żadnego punktu zaczepienia.
- Ale nic się nie znajdzie?
- Przykro mi Asia.
- Chyba nie ma sensu siedzieć tu do nocy. Aśka, Seba. Zabierajcie się do domu.
- Dobra. Cześć.
Wzięli Kaję i wyszli z komendy. Asia wsadziła dziecko do fotelika. Kiedy się wyprostowała rozległy się strzały. Cały tłum z krzykiem padł na ziemię. Asia z Sebastianem wyjęli broń i zaczęli oddawać strzały. Z komendy wypadła reszta komisarzy. Po chwili czarna beemka z piskiem opon ruszyła z ulicy. Do Aśki i Sebastiana podeszła reszta.
- Nie wam nie jest?
- Nie. Nikomu nic się nie stało?
- Skończyło się na panice.
- Muszą być bardzo zdesperowani skoro chcieli nas zabić pod samą komendą- powiedziała Asia uspokajając zapłakaną córkę.
- Nie myślmy teraz o tym. Musimy pomyśleć nad tym co dalej zrobić. Wracajmy na komendę.
Wszyscy z powrotem weszli do budynku. Oczywiście na początek musieli wytłumaczyć to jakoś staremu. Usiadł z nimi w biurze i czekał na propozycje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz