czwartek, 17 października 2013

61- Od nieszczęścia po prawdziwą miłość

Dwa tygodnie później Asia z Sebastianem nie mieli żadnych śladów. Siedzieli i całymi dniami pracowali nad raportami. Dla Sebastiana była to bardzo męcząca praca, ale cieszył się, że Asia się nie przemęcza. Asia natomiast umierała z nudów i gdy tylko mogła jechała z kolegami w teren. Tak było i tym razem...
- Aśka, ale nie możesz jechać!- krzyknął Sebastian.
- Dlaczego?! Jestem dopiero w 3 miesiącu ciąży! Mogę robić co chcę, a ty mi nie zabronisz!- powiedziawszy to wzięła kurtkę i szybko wyszła z biura.
Anka z Maćkiem czekali na nią na zewnątrz. Aśka wsiadła do auta i pojechali do lasu. W samochodzie panowała cisza. Maciek próbował jakoś rozweselić Aśkę, ale w końcu zrezygnował i zaczęli rozmawiać o sprawie.
Aśka wróciła do biura 4 godziny później. Zapadał już zmierzch, a Sebastian krążył niespokojnie po biurze. Na widok Aśki chyba jeszcze bardziej się zdenerwował. Wziął kurtkę i wyszedł bez słowa. Aśka zaniosła raporty staremu i postanowiła, że się przejdzie. W domu czekały na nią psy. Sebastian jadł obiad, a ona przypięła im smycze. Sebastian z rezygnacją patrzył jak wychodzi. Tej nocy spał na kanapie...
Następnego dnia Aśka nie miała ochoty na rozmowę. W każdym razie nie z Sebastianem. Po południu na komendę wpadła Ania. Poszły razem na kawę.
- Co się stało?
- Pokłóciłam się z Sebą.
- O ciążę?- jakby odgadła przyjaciółka.
- Tak, ale nie mówmy o tym. Mów lepiej jak się czujesz jako matka? Jak Mikołajek?- spytała Asia z uśmiechem.
Ania zatopiła się w opowiadaniu o swoim synku. Na urlopie czuła się dobrze i nie narzekała na brak zajęć. W końcu musiała wrócić do domu, a Asia do biura.
- Nie zastanawiasz się nad sprawą?- spytała wchodząc do biura.
- Sprawą? Jak na razie żadnej nie mamy. A! Chodzi ci o tą. Aśka, prowadzimy ją ponad dwa tygodnie! Za chwilę sprawę umorzą, a ty mnie pytasz czy się zastanawiam?
- To jest nasza sprawa i musimy w końcu coś znaleźć. A umorzą czy nie nic nie mamy.
- Mówię ci, że sprawę umorzą. Nie mamy po co się zastanawiać. Mamy dowody świadczące tylko o tym, że nikt z  nich nie jest winny. Nie mamy nic.
- Tak, i dlatego oddadzą sprawę "lepszym" od nas!
- I tak cię to boli?- spytał z niedowierzaniem.
- Bo to jest nasza sprawa. I nie wiem czy wiesz, ale na razie wciąż się nią zajmujemy!
Mówiąc to usiadła za biurkiem i zajęła się ponownym czytaniem raportów, zeznań i przeglądaniem tego, co już ustalili...

1 komentarz: