Sebastian był brunetem o zielonych
oczach. Był wysokim i bardzo przystojnym mężczyzną. Miał duże powodzenie
u kobiet, ale z żadną nie był dłużej.
Po skończonej sprawie dostał 2
tygodnie urlopu. Nie chciał nigdzie wyjeżdżać, choć rodzice namawiali go
żeby przyjechał. Ale cieszył się na trochę wolnego. Szedł właśnie alejką
w parku gdy zobaczył tą dziewczynę. Była blondynką o niebieskich
oczach. Miała bladą cerę i bystre spojrzenie. Miała podbite oko, co
zaskoczyło Sebę. Szła w przeciwną stronę dzięki czemu mógł ją zatrzymać.
- Przepraszam, czy w czymś pomóc?- zapytał.
- Mi?- odparła zdziwiona.- Nie- zaczęła odchodzić, ale Sebastian ją zatrzymał.
- A to podbite oko?
- Jakie oko? A to- machnęła ręką.- Nic takiego. Nie powinno to pana interesować.
- Może jednak. Jestem z policji- zaczął szukać odznaki, ale go powstrzymała.
- Można było tak od razu. Ja również jestem z policji- spojrzała na jego zdziwioną minę.- Właśnie stąd to podbite oko.
- Może nie powinienem pytać, ale jak to się stało? No wie pani- ciekawość zawodowa.
- Po pierwsze nie pani, tylko Aśka- podała mu rękę.
- Sebastian- uśmiechnął się. Odwzajemniła uśmiech.
- Pracowałam we Wrocławiu. Prowadziliśmy sprawę przemytników do burdelów. Zwykła nieudana prowokacja i trafiłam do Niemiec.
- Gdzie?
- A jak myślisz?- spytała bystro.- Tam trochę mnie pobili, aż w końcu razem z innymi nas uratowali. A ja odeszłam z policji.
- Czemu? Przez tą nieudaną prowokację?
- To nie była pierwsza taka nieudana akcja. Już od dawna tak było i zbierałam się żeby odejść, a ta akcja wszystko potwierdziła.
I rozmawiali tak jeszcze długo.
Sebastian zaprosił Asię na obiad. Dowiedział się, że niedawno rzucił ją
chłopak, że straciła psa w wypadku. Opowiedziała mu też trochę o sobie.
- Wiesz, z natury jestem pechowcem.
Wszystko co złe spada na mnie. Wiesz jak to jest pogodzić się ze
śmiercią kogoś bliskiego?- Sebastian pokiwał głową.- Dla mnie kimś
takim była moja psinka, Bryza. No dobra, ale dosyć o mnie. Teraz ty coś
opowiedz.
Opowiedział więc o pracy, którą
kochał. O rodzicach i rodzeństwie. Opowiadał o swoich psach, które
kiedyś miał. Mówił też, że z nim żadna dziewczyna dłużej nie wytrzymuje,
więc są do siebie podobni. Wtedy pierwszy raz się roześmiała. Miała
piękny, wesoły śmiech. On również się uśmiechnął. Odprowadził ją do
domu. Mieszkała chwilowo u koleżanki, potem miała coś wynająć.
- Miło się z tobą rozmawiało. Cześć.
- Czekaj. Może jutro dasz się zaprosić na spacer?
- Z chęcią. To do jutra.
- Do jutra.
Sam również wrócił do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz