Była noc. Asia z Sebastianem spali w domu, a psy na dworze. Nagle Lusia przeraźliwie zawyła.
Aśka zerwała się na nogi i poleciała
na podwórze, a za nią Seba. Kiedy dotarli zobaczyli Astrę, która leżała
na ziemi i nie mogła się podnieść. Obok niej siedziała Lusia. Przez płot
zobaczyli jak ktoś ucieka. Sebastian pobiegł za nim, ale go zgubił i
prędko wrócił.
A:Piesku...- powiedziała i obejrzała jej łapę.
S:Trzeba zawieść ją do weterynarza. Nie ma innego wyjścia.
A:Dobrze, ale co z Lusią? Przecież widać, że sama sobie tego nie zrobiła.
S:Dzwonię do Tomka.
Asia pokiwała głową. Po krótkiej rozmowie Sebastian wrócił do Asi.
S:Zaraz będzie.
Asia siedziała na ziemi koło psa. Zanim przyjechał Tomek ubrali się i zapakowali Astrę do auta.
S:Tomek- powiedział na jego widok-
będziesz tu siedział i pilnował nam psa. I patrz czy nikt tu się nie
kręci. Jakby coś, to wezwij kogoś.
T:Jasne.
Aśka z Sebą pojechali do weterynarza,
który opatrzył łapę Astrze i kazał jej pilnować. Wrócili do domu, gdzie
Tomek załatwił im już ochronę.
T:Dom jest pod stałą obserwacją. A co z Astrą?
A:Nic złego się nie stało, ale ktoś chciał ją sprzątnąć.
S:Niech pilnują nam psów jak będziemy w pracy.
T:Wiem.
O 8 Asia z Sebastianem pojechali na komendę. Tam wszyscy już wiedzieli o sprawie.
AP:A wam się nic nie stało?- spytała zaniepokojona.
A:Nic, Aniu.
K:No dobra, ale kto wam chciał zabić psa? I w ogóle co chciał zrobić?- zastanawiał się.
A:Nieważne. Najważniejsze, że nic się poważniejszego nie stało.
R:Dobra, ale macie ochronę?
S:Tak mamy. Lepiej weźmy się do roboty.
A:Właśnie.
Dzień minął im zwyczajnie. Nic
niepokojącego się nie działo, a Astra od nowa wariowała. Portretu
pamięciowego nie dało rady zrobić, ale chłopcy przepytywali sąsiadów.
Może oni widzieli sprawcę?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz